
Rebus to duży dostojny pies, który z racji swojego wieku (ur. 2013) nie potrzebuje już wielu wrażeń, by zaspokoić swoje potrzeby.
Na spacerach bardzo chętnie nawiązuje kontakt z człowiekiem i lubi pieszczoty. Pięknie idzie na smyczy, lubi wchodzić do wody, ale także położyć się w trawce i odpocząć ze swoim opiekunem.
Świetnie się dogaduje ze swoim towarzyszem z boksu.
A oto, jak przedstawił Rebusa wolontariusz Michał, który zna go z czasów, kiedy jeszcze nie mieszkał w schronisku:
Pana Rebusa znam z widzenia od 10 lat, to jest od czasu kiedy wichry dziejowe i życiowe przywiały mnie do Słupska. Ostatnio jednak mieliśmy okazję poznać się bliżej, ale od początku… Widywałem często Pana Rebusa kiedy razem ze swoim człowiekiem spacerowali po Nowobramskiej i sąsiednich uliczkach. Już wtedy zwróciłem uwagę na mądrość jaką emanował – sam się zastanawiam czy bliżej mu do Sokratesa czy Zenona Kitiończyka, a może do mądrości tybetańskiego mnicha lub szamana pewnego rdzennego plemienia. Zawsze szedł obok swojego człowieka spokojnie i niewzruszenie, bez względu na to co dzieło się wokół – nie wyprowadził go z równowagi zażarty ratlerek, kąsający jego wielkie, czarne łapy – stuprocentowy spokój. Tych dwóch starszych panów łączyła jakaś niezwykła więź – nie musieli ze sobą rozmawiać, albo rozmawiali w jakiś znany tylko sobie sposób. Rozumieli się beż słów. Widać było, że mieli niewiele (nawet nie byłem pewien czy mają dom), ale mieli siebie nawzajem. Byli nierozłączni… do czasu – pan człowiek umarł, a pan pies trafił do Schroniska dla Zwierząt – TOZ w Polsce oddział Słupsk, gdzie mogłem poznać go bliżej.
Próbowałem wyobrazić sobie stratę jaką musiał przeżyć. Pan pies, który każdą chwilę swojego życia spędzał z ludzkim przyjacielem; którego życie było praktycznie nieustającym spacerem trafił nagle do klatki. Takiej straty nie zrekompensuje pełna micha i troskliwa opieka pracowników i wolontariuszy. Niejeden pies czy człowiek po takiej stracie załamałby się z kretesem; uciekł w głąb klatki i samego siebie, lub stałby się zgryźliwy i opryskliwy. Ale nie mędrzec, który ze stoickim spokojem potrafi przyjąć to co daje los. Pan Rebus nie stracił swej łagodności i miłości do ludzi.
Pan Rebus nie zna żadnych sztuczek, ale czy ktokolwiek zastanawia się czy Kopernik potrafił fikać koziołki, a Seneka stawać na rękach? W przypadku tego pana komendy są zbędne. Na spacerze nie szarpie, bo po co miałby to robić? Przy wyczesywaniu podszerstka jest spokojny, bo przecież to dobre dla niego. Doskonale wie, że plecak służy do przechowywania smaczków Mógłby się nauczyć paru komend – podczas jednego spaceru nauczył się siadać na komendę… nie, raczej na prośbę. Potrafi za to coś, czego nie da żadna tresura – wtulić się w człowieka ze szczerą miłością, położyć łeb na kolanach i zajrzeć ciemnymi ślepiami w głąb duszy.
Dodam jeszcze że Pan Rebus jest niezwykle przystojny. Wszak nic tak nie dodaje powabu dojrzałemu mężczyźnie jak szpakowata broda (wiem z autopsji ). Nawet to, że lekko utyka na przednią łapę dodaje mu uroku i przywołuje na myśl dwóch słynnych lekarzy – dr. Housa i dr. Whatsona. Od czasu pobytu w schronisku przybrał wyraźnie na wadze.
Pan Rebus zasłużył sobie na psią emeryturę u boku nowego kochającego człowieka. Sami poważnie rozpatrywaliśmy przygarnięcie go. Niestety, moje zdrowie nie pozwala mi dźwigać, a Rebus to spory pies, a psa trzeba czasem wstawić do wanny lub na stół u weterynarza. Dodam jeszcze, że jest mało wymagający – jako dojrzały pan nie potrzebuje długich, forsownych spacerów, a doświadczenia życiowe sprawiły, że może spać w kojcu. To co mu najbardziej potrzebne to bliskość człowieka. Jeśli zatem masz warunki i chcesz wprowadzić do swojego życia kogoś naprawdę niezwykłego, to polecam Ci Rebusa!




